Tytułem wstępu.

To nie blog. To portal. A właściwie część multiportalowej platformy o nazwie - "Nie Dla Opornych".
To nie blog, to komentarz - do rzeczywistości, przyspieszonej jakby chęć zatrzymania się nad czymkolwiek była efektem wewnętrznej słabości lub powodem do wstydu.
To nie lifestyle. To nauka, podana w taki sposób by była zrozumiała dla człowieka inteligentnego, laika choć zdolnego zrozumieć i zaciekawić się, czymś co rozumowi daje odzew.

Pamiętacie stare artykuły popularnonaukowe? Stare popularnonaukowe książki? Czasopisma? Ich serce biło powoli i z precyzją kwantowego zegara. Ich celem było rzeczowe i dogłębne wyjaśnienie omawianego problemu. Ich odbiorcą był inteligentny erudyta.
To wszystko znikło z otaczającej nas rzeczywistości.
Pismo "Problemy" padło w raz z nastaniem ery płatności za słowo. "Wiedza i życie" oraz "Świat Nauki" zmieniły się w kolorowe, lifestylowe gazetki zagubione w poszukiwaniu rynkowego sukcesu.
Pragnąc wskrzesić dawne podejście do popularyzowania nauki - rzeczowe, dogłębne, pełne szacunku dla czytelnika - uruchamiamy tą część większego projektu, która ma prezentować zapomniane już, ale wciąż AKTUALNE artykuły popularnonaukowe wydobyte z pożółkłych kartek wyżej wspomnianych czasopism.

Bliżniaczym naszym portalem jest Sztuka Nie Dla Opornych oraz strona na Facebooku zbierająca posty i komentarze z obu tych portali.
Mamy nadzieję, że w tym powolnym, pełnym refleksji nurcie znajdziesz miejsce dla siebie.
Miłego przepływu!



ps. Pod każdym z artykułów oprócz linków multimedialnych, znajduje się miejsce przeznaczone na promocję autora. Zachęcamy was do odwiedzania umieszczonych tam odnośników. Portal nie ma charakteru zarobkowego. Odwdzięczamy się więc autorom możliwością popularyzacji ich nazwiska i ich dzieł.
Ponadto nie wstawiamy samodzielnie materiałów filmowych i muzyki do internetu. Istniejące już w sieci materiały zostały jedynie przelinkowane tak by odnośniki nie straciły na aktualności.


Artykuły według kolejności:

piątek, 18 stycznia 2013

Nowotwory cz. IV - Terapia genetyczna


Problemy 09/1992

O terapii genowej chorób nowotworowych mówi się od wielu lat. Już w latach dziewięćdziesiątych można było przeczytać o udanych wyleczeniach przy użyciu tego rodzaju terapii. Poniżej ciekawy artykuł poświęcony temu zagadnieniu.
Na marginesie warto dodać, że o tego typu terapiach nadal można tylko pomarzyć w Polsce.
Polecam.
Citronian-Man

----------------------------------------------------------------
      W majowym zeszycie „Journal of the National Cancer Institute” znajduje się krótki opis terapii opartej na zmianie genomu komórek pacjentów. Próby te trwają już od dwóch lat, a wprowadzane są bardzo ostrożnie i pod dozorem specjalnej, niezależnej komisji, która wydaje pozwolenia i kontroluje wykonanie poszczególnych projektów przedstawianych przez zespoły leczące.
.Najbardziej znane i udane są dwa przypadki dzieci z niezmiernie rzadkim schorzeniem, polegającym na wrodzonym braku metabolicznym nie pozwalającym na produkcję enzymu zwanego w skrócie ADA. Brak tego enzymu — dezaminazy adenmozyny — powoduje głębokie zaburzenia w rozwoju układu immunologicznego dziecka, które jest zupełnie bezbronne wobec jakiejkolwiek, najbanalniejszej nawet infekcji bakteryjnej czy wirusowej.
Przed laty znany był przypadek takiego dziecka zwanego w historii medycyny bubble boy (chłopiec z kapsułki). Dziecko to było na koszt Narodowego Instytutu Zdrowia w Bethes- da „przechowywane" przez czternaście lat w pomieszczeniu sterylnym. Kontakt z rodzicami, z innymi dziećmi, z pedagogami, psychologami i wreszcie z lekarzami odbywał się przez sterylne rękawy, które sięgały do pomieszczenia chorego. Oczywiście sterylizacja bakteryjna dotyczyła także jedzenia. Stworzono nawet temu chłopcu szanse na odwiedzanie domu w kombinezonie astronautów. Po czternastu latach — przy stosowaniu ówczesnej terapii — uznano, że iiależy podjąć próbę prowadzenia przez dziecko normalnego życia i wypuszczono go ze sterylnego pomieszczenia. Kontakt z normalnym światem okazał się fatalny w skutkach i chłopak zmarł.
Prof. W. Anderson postanowił spróbować poprawić genetyczny defekt takich chorych przez pobieranie krążących w ich krwi limfocytów, wbudowanie w nie techniką znaną doskonale z biologii molekularnej — brakującego genu ADA i wprowadzenie tak spreparowanych limfocytów z powrotem do organizmu chorego dziecka. Dwa przypadki tak leczonych dzieci zakończyły się sukcesem. U dzieci tych pojawiły się w krążącej krwi immunologicznie czynne limfocyty, a próby na reaktywność immunologiczną wypadają dodatnio. W tej chwili rozważana jest możliwość dalszej terapii tych pacjentów.
Spreparowane limfocyty, choć długo żyjące, zapewne obumrą i powstanie sytuacja zagrażająca życiu pacjentów. Prof. W. Anderson wystąpił o pozwolenie wprowadzenia brakującego genu ADA do komórek macierzystych szpiku zamiast do limfocytów. W ten sposób zapewniony byłby stały dopływ do układu immunologicznego pełnowartościowych komórek. Sprawa jest jeszcze ciągle dyskutowana. Większość członków komisji jest za tym projektem, ale podnoszone są zastrzeżenia, że nie należy poprawiać dobrego i leczyć pacjentów, którzy są w dobrym stanie. Trzeba może też wspomnieć o szpetnej plotce, że przemysł farmaceutyczny sprzedający leki uzupełniające defekty biochemiczne nie sprzyja terapii genetycznej, która może rozwiązać w przyszłości problemy braków biochemicznych bez pomocy tego przemysłu.
Terapia posługująca się wprowadzaniem genów do komórek człowieka znajduje zastosowanie w leczeniu złośliwych nowotworów. Jej pionierem jest prof. Steven Rosenberg, który pierwszy wprowadził próby leczenia bardzo złośliwego nowotworu, czerniaka, zbudowanego z komórek produkujących pigment (melaninę). Komórkami użytymi do zwalczania nowotworów są tzw. komórki TIL, czyli komórki naciekające nowotwór. Z fragmentów wyciętego chirurgicznie nowotworu izoluje się w laboratorium naciekające ten nowotwór limfocyty. Limfocyty te uznane są za komórki, które potrafią rozpoznać tkankę nowotworową i niszczyć ją, gdy znajdą się w niej w odpowiedniej liczbie. Otóż te TIL pobudza się do namnażania w warunkach hodowli tkanek substancjami zwanymi cytokinami i wprowadza z powrotem do obiegu krwi pacjenta. U chorych tych obserwuje się, często gołym okiem, zanikanie nowotworów, gdy dotyczy to przebarwionych nowotworów skóry. Z takich zanikających nowotworów ponownie izoluje się naciekające je limfocyty, by można było przekonać się o skuteczności terapii. Ale nawet gdy uzyska się takie limfocyty, nie ma się pewności, czy są to pokolenia pochodzące od limfocytów wprowadzonych celowo, czyli od TIL pobudzonych w hodowli za pomocą cytokin. By sprawę tę rozstrzygnąć, prof. Rosenberg uzyskał pozwolenie na oznakowanie naciekających nowotwory komórek, czyli TIL-i, genem, którego w tych komórkach nigdy nie było. Wprowadził on mianowicie do tych komórek gen bakteryjny, nadający bakteriom oporność wobec antybiotyku neomycyny. Neomycyna zabija normalne limfocyty. Limfocyty, którym wprowadzono do genomu bakteryjny gen oporności wobec neomycyny, przeżywają kontakt z tym antybiotykiem. Dlatego do leczenia chorych, a jest ich obecnie 22, używa się komórek naciekających ich nowotwory, ale te TIL-e są najpierw oznakowane genem bakteryjnym oporności na neomycynę, a potem wprowadzane do organizmu pacjenta po pobudzaniu cytokinami. Próbki nowotworów pobierane w przebiegu terapii są badane pod kątem zawartości tak oznakowanych komórek. Są one izolowane, przenoszone w warunki hodowli tkanek do środowiska zawierającego neomycynę. Jeżeli przeżywają, dostarczają dowodu, że pochodzą od użytych do terapii pierwotnych TIL-i.
Inną grupą chorych, u których stosuje sią przenoszenie obcych genów do ich komórek, są chorzy na białaczkę. W niektórych białaczkach dochodzi do okresów remisji, czyli poprawy ich stanu ogólnego, i poprawy obrazu, czyli składu komórkowego ich szpiku. Od takich chorych pobiera się w tym okresie szpik i konserwuje go w niskich temperaturach. W czasie gdy białaczka się rozwija, niszczy się szpik białaczko wy farmakologicznie lub napromienianiem i przeszczepia własny szpik pacjenta. Zasada tego rodzaju terapii jest logiczna. Własny szpik pacjenta nie powoduje po przeszczepieniu żadnych komplikacji, w odróżnieniu od sytuacji, gdy jest się zmuszonym przeszczepiać szpik od obcego dawcy. Niestety nawet w tak pomyślnej sytuacji dochodzi czasem do wznowy choroby. By mieć świadomość, czy komórki białaczkowe pojawiające się u chorego po przeszczepieniu własnego szpiku pochodzą z niego właśnie, czy też są to pozostałości nie zniszczonych uprzednio komórek białaczkowych, postanowiono oznakować komórki własnego zakonserwowanego szpiku przed jego przeszczepieniem. Używa się w tym celu także bakteryjnego genu oporności na neomycynę. Wyniki tych badań są ważne, albowiem pozwalają na odpowiednie preparowanie zawczasu szpiku pacjenta, w którym mogą znajdować się komórki macierzyste komórek białaczkowych.
Opisane możliwości wprowadzania obcych genów do komórek pacjentów miały na celu śledzenie losów tych komórek. O wiele bardziej skomplikowaną teoretycznie i praktycznie sprawą jest wprowadzanie do komórek pacjenta obcych genów w celach leczniczych. Chodzi w tym przypadku o to, by produkty nowo wprowadzonych genów przyczyniły się lub spowodowały obumarcie tkanki nowotworowej. Ale o tym... następnym razem.

Autor: Kazimierz Ostrowski

Ważne linki dotyczące autora:
Profesor Kazimierz Ostrowski (1921-2010) 





Zachęcamy do dyskusji na temat podanych w artykule treści
oraz wklejania linków do materiałów multimedialnych.
Redakcja

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz